|
Początki...
Ilość
psów w hodowli zaskoczyła nas. Około pięćdziesięciu razem ze
szczeniętami. Piękny kamienny dom właściciela. Wspaniałe okolice,
stworzone do
pracy spanieli bretońskich (a może na odwrót?): rozległe
intensywnie zielone
łąki gdzie niegdzie przetykane gajami.
Pan
Michel Flaux okazał się sympatycznym jegomościem około
pięćdziesiątki i, jak zapowiedział w e-mailu, brak znajomości
wspólnego języka nie
był dużym problemem. Problem pojawił się, kiedy pan Michel Flaux
pokazał nam
szczeniaka, po którego przejechaliśmy dwa tysiące
kilometrów.
Tu
trzeba wrócić do początku i powiedzieć, że do kupna
spaniela bretońskiego przymierzaliśmy się od lat. Uwiódł nas
pięknym wyglądem,
pasją myśliwską i łatwością w układaniu. Nie mogliśmy sobie od
razu pozwolić na psa: budowa domu, małe dzieci. Wreszcie dom został
zbudowany,
starszy syn skończył 11 lat. Czuliśmy, że po prostu nie ma
sensu dłużej zwlekać.
Ale jak się do tego zabrać? Od czego zacząć? Jak się okazało,
w Polsce jest to rasa rzadka. Na szczęście istnieje internet, więc
postanowiliśmy
sięgnąć do źródeł: zaczęliśmy szukać na stronie Klubu
Spanieli
Bretońskich we Francji.
Uważamy,
że dobry rodowód jest, o ile to w ogóle możliwe,
gwarancją posiadania psa o cechach określonych w standardzie rasy.
Wytypowaliśmy więc kilka hodowli z bardzo dobrymi psami.
Pierwsze dwie
odmówiły nam, gdyż wszystkie szczenięta zostały już
zarezerwowane. Do trzech razy sztuka. Za
trzecim razem znaleźliśmy
hodowlę w Bretanii, w której
były do wzięcia dwie dwuipół miesięczne suczki po rodzicach
czempionach.
Bretonia.
Google mówią o dwudziestu godzinach w jedną stronę
samochodem. Czy damy radę? Niemcy, Belgia, Francja. Czy uda nam się
załatwić sprawę i wrócić w ciągu trzech dni? Jaka
będzie
nasza wymarzona suczka? Czy GPS okaże się
tak niezawodnym urządzeniem, jak o tym mówią?
Wyjazd
spod Warszawy o 13.40. Zatrzymujemy się na noc w
motelu pod Hanoverem o 23.30. Śniadanie i wyjazd o 9.30. 100,
120, 130 km na godzinę i o 20.30 jesteśmy w Combourgu. Za
późno na zakup psa i
powrót. Zatrzymujemy się na noc w pięknym hoteliku nad
jeziorkiem u podnóża zamku.
Śniadanie, 10 minut drogi i już jesteśmy w hodowli spanieli
bretońskich ELEVAGE de TREMOUARD.
Zanim
dojechaliśmy jedna z suczek została już sprzedana. Jak straszne
było nasze rozczarowanie, kiedy zobaczyliśmy, że ta, którą
mieliśmy kupić, nie ma dobrego eksterieru,
a poza tym jest płochliwa. No cóż, genetyka jest kapryśna.
Pan Michel Flaux
spojrzał na nasze twarze i wyprowadził trzy czteromiesięczne suczki o
równie
wspaniałym, a jeżeli chodzi o ojca to nawet lepszym rodowodzie: ojciec
jest RECOMMANDE TRIALER CHAMPION
–A, Présélectionné
championnat
du monde 2000. Jedna z nich podbiła nasze serca. Była proporcjonalnie
zbudowana i zainteresowała się „wędką z
piórkami”. Kochana, piękna, królewna!
|